© 2024 Karnet Narciarski Tatry Super Ski
W ostatnich latach polskie góry zyskują na popularności. Turyści szturmują popularne kurorty, w tym podhalańskie miejscowości, chcąc zacząć swoją przygodę z tatrzańskimi szlakami. Które z nich warto odwiedzić w pierwszej kolejności? Jak się przygotować do wycieczki? Jakie zjawisko zaskakuje turystów, przy okazji prowadząc do wypadków? Na te i inne pytania odpowiada Piotr Jasieński, ratownik TOPR, który od 45 lat ratuje zdrowie i życie turystów odwiedzających polskie Tatry.
Sezon letnio-jesienny trwa w pełni. Jednak wielu turystów wciąż nie wie, jak prawidłowo przygotować się do wyjścia w góry. Co jest najważniejsze? O czym powinni pamiętać?
Planowanie powinniśmy rozpocząć od sprawdzenia, czy pogoda danego dnia w ogóle umożliwi nam bezpieczne wędrowanie po górach. Warto oczywiście monitorować komunikaty TOPR oraz TPN (Tatrzańskiego Parku Narodowego). Przydatne również będą specjalne aplikacje, które nie tylko pokażą przewidywane prognozy, ale i ostrzegą przed zbliżającymi się burzami (na przykład Monitor Burz czy Accuweather). Jeśli jesteśmy przy aplikacjach, to prawdziwym must have jest Ratunek, która pozwala szybko wezwać pomoc, jednocześnie wskazując lokalizację poszkodowanego.
Kolejnym krokiem jest zadbanie o odpowiedni ubiór. Dobre buty, wygodny, dobrze dopasowany plecak wyposażony w niezbędny ekwipunek to podstawa. Na pewno trzeba pamiętać o czymś przeciwdeszczowym, czymś, co ochroni przed zimnem, odpowiedniej ilości jedzenia, papierowej mapie (w razie, gdyby zawiódł telefon lub zasięg) czy apteczce. W górach możemy spodziewać się wszystkiego. W tym roku w Tatrach śnieg spadł 27 lipca, co zresztą nie jest niczym nadzwyczajnym, a i jesienią takie sygnalne opady również są powszechne. Dlatego koniecznie zabierzemy także czapkę, rękawiczki i czołówkę. Zdarzały się bowiem takie sytuacje, w których turyści dzwonili o 20:00, że jest ciemno i ratownicy musieli pomagać im bezpiecznie zejść na dół. A pamiętajmy, że jesienną porą te dni są jeszcze krótsze. Pamiętam słynną akcję policji, która oświetlała drogę turystom schodzącym z Morskiego Oka asfaltem… Morskie Oko to nie Krupówki.
Dobrze zaplanujmy trasę. Sprawdźmy czasy przejścia oraz to, czy na przykład pod drodze są jakieś strumyki. Wybierając się do Doliny 5 Stawów, nie musimy zabierać ze sobą 4 litrów wody. Wystarczy mała butelka, którą będziemy sukcesywnie napełniać, maszerując wzdłuż górskiego potoku. Ale już wybierając się na Rysy, konieczne jest zabranie ze sobą dużej butelki wody – łatwo jest się bowiem odwodnić.
Chodzenie po górach to także duży wysiłek fizyczny. Jeśli nie będziemy odpowiednio przygotowani, to w pewnym momencie nogi mogą odmówić nam posłuszeństwa. Ratowanie źle kondycyjnie przygotowanych turystów zdarza się niestety regularnie. Dlatego warto o to zadbać przed planowaną wycieczką.
A czy jakaś akcja ratunkowa szczególnie utkwiła Panu w pamięci?
Na pewno Giewont. Wtedy, w 2019 roku, w kopule szczytowej zginęły 4 osoby, a 157 zostało rannych. Nie zawiodły wtedy radary i aplikacje. Zawiedli ludzie. Ci, mimo ostrzeżeń, również tych ze strony spotkanych na szlaku przewodników górskich i ratowników, nie zdecydowali się zawrócić z obranej trasy.
Szczególnie trudne jest ratowanie i poszukiwanie osób, które nie wróciły z gór, a jednocześnie postanowiły zmienić wcześniej zaplanowaną trasę, nie informując nikogo o tych zmianach. Pamiętajmy – wychodząc w góry, poinformujmy bliskich, właściciela pensjonatu czy recepcję hotelu o tym, dokąd chcemy pójść. Zdarzało się, że poszukiwania były prowadzone na Orlej Perci, podczas gdy zaginiony turysta przebywał w innej części Tatr. To jest szczególnie istotne jesienią, gdy na szlakach jest znacznie mniej turystów, a my samotnie odbywamy wycieczkę. Wtedy gdy coś się wydarzy, to nikt nam nie pomoże.
Pamiętam dobrze historię dwóch kolegów ze szkolnej ławki. W pierwszych dniach listopada szli z Doliny Chochołowskiej, rozdzielili się tam – jeden z nich poszedł przez Ornak, drugi przez Iwaniacką Przełęcz. Mieli się spotkać na stacji kolejowej. Jeden z nich się nie pojawił, drugi zadzwonił po służby, podając znane mu plany kolegi. Ratownicy szukali go po wskazanej trasie. Bezskutecznie. Co się okazało? Kolega zmienił trasę, zszedł z gór wcześniej i… wrócił do domu wcześniejszym pociągiem. O tym, że trwają poszukiwania, dowiedział się po 10-12 godzinach, spokojnie spędzając czas z rodziną.
Jak ocenia Pan dotychczasowy przebieg tego sezonu?
Jak co roku turystów pokonał… śnieg. Tutaj nic się nie zmienia. Nawet na początku wakacji (pod koniec czerwca) w wyższych partiach Tatr, na północnych stokach zalega śnieg. Dla wielu wybierających się w góry jest to niespodzianka, na którą nie są przygotowani. Nie mają ze sobą ani czekana, ani raków. To właśnie raki, a nie raczki, zawsze powinno się mieć ze sobą powyżej granicy lasu. Co ważne, trzeba w nich także potrafić chodzić. Zła technika sprawia, że można się łatwo zranić. Od początku roku do tej pory ratownicy TOPR-u udzielali pomocy prawie tysiącom turystów.
Dlaczego takie płaty są niebezpieczne?
Ten śnieg jest zlodowaciały i twardy, przez co bez odpowiedniego osprzętu można się na nim łatwo wywrócić. Na końcu takiego płata znajdują się kamienie i to na nich ląduje poszkodowany. W 90% przypadków kończy się to śmiercią.
Wielu turystów, wybierając się w góry, ma problem z właściwym odczytywaniem koloru tras. Zakładają, że czerwony to szlaki najtrudniejsze, a zielone najłatwiejsze. Czy tak jest w rzeczywistości?
Nie, kolor nie jest odzwierciedleniem trudności trasy. Takie przekonanie przeniosło się z nartostrad, gdzie faktycznie tak jest. Jednak nie dotyczy to szlaków turystycznych. Orla Perć – oznaczona kolorem czerwonym – faktycznie jest trudna, ale to przypadek. A wiele tras czarnych w Tatrach uchodzi za łatwe. Zasada jest taka: czerwony jest zarezerwowany dla szlaków wiodących szczytami, głównych, zielony i żółty dla krótkich, czarny dla dojściowych, a niebieski dla tych długich.
Wybierając trasę, powinniśmy kierować się jej długością, liczbą podejść oraz zejść. To te parametry świadczą o stopniu jej trudności.
Na koniec pytanie, które zadają sobie turyści jadący w Tatry pierwszy raz. Od jakich tras warto zacząć?
Przede wszystkim polecam doliny, jak chociażby Chochołowska, Kościeliska, Białej Wody czy Strążyska. Następnie warto odwiedzić trasy ulokowane w granicach lasu czy kosodrzewiny (na przykład drogi reglowe). Kolejnym krokiem będą wycieczki na poszczególne szczyty. Po nabraniu wprawy i rozeznaniu w ukształtowaniu terenu można zacząć wybierać dłuższe trasy prowadzące graniami. Te trzeba jednak dobrze zaplanować. Kierując się na przykład na Czerwone Wierchy, musimy się liczyć z tym, że po długim podejściu na pierwszy ze szczytów, będziemy mogli odpocząć w schronisku dopiero po przejściu wszystkich czterech szczytów i zejściu do jednej z dolin.
A które miejsce poleca Pan do zapoznania się z łańcuchami?
Pamiętajmy, że mimo iż jest to ułatwienie, to polecam je już tylko wprawionym turystom. Na pierwszy raz proponuję te umieszczone w Kobylarzowym Żlebie, czyli niebieskim szlaku prowadzącym na Małołączniak. Zawsze też będę przypominał o podstawowej zasadzie bezpieczeństwa: kijki trekkingowe chowamy w takich momentach do plecaka. Asekurujemy się wyłącznie rękami. Znamy takie przypadki, kiedy turyści tracili równowagę, zaczepiali kijkami o skały, co kończyło się dla nich tragicznie. Dlatego warto pamiętać o tej prostej zasadzie. Kolejna rzecz to oblodzenia, które występują w razie obniżenia temperatury w wyższych partiach gór. Ta cienka warstwa lodu, niewidoczna dla oka, jest bardzo zdradliwa.
Chodzenie po górach to jedna z najbardziej relaksujących aktywności. Aby wędrówki kojarzyły się wyłącznie z dobrze spędzonym czasem, pamiętajmy o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. A w razie wątpliwości skonsultujmy się przewodnikiem górskim lub ratownikiem TOPR. W górach obowiązuje także złota zasada – lepiej jest zawrócić z obranego szlaku niż zrealizować plany, którym nie możemy sprostać. To oznaka dojrzałości i rozsądku.
© 2024 Karnet Narciarski Tatry Super Ski